Często podkreślamy jak ważna jest samoświadomość w życiu piłkarza, praca nad rozwojem i ukierunkowanie na konkretne cele. Postacią spełniającą te kryteria na pewno jest Michał Pujdak. Marzył o wielkiej karierze piłkarskiej, którą mocno przyhamowały kontuzje. Nie poddał się jednak i z zapałem podjął nowych wyzwań. Dziś ima się wielu funkcji: trenuje dzieci w akademii Hull City, współpracuje z Manchesterem United, prowadzi szkółkę piłkarską dla Polaków, jest mentorem przy The FA… W długiej rozmowie z Polskim Związkiem Piłkarzy zdradza wiele tajemnic brytyjskiego szkolenia, opowiada o szerokim świecie i podkreśla, jak ważnym dla piłkarza jest respektowany prawnie kontrakt oraz spokój w treningach.
Daniel Archetka: Jakie wrażenia po pobycie w Szanghaju? Czym zajmowałeś się w tak odległym miejscu?
Michał Pujdak: Wyjazd do Szanghaju był dla mnie możliwością doświadczenia na własnej skórze innej kultury piłkarskiej oraz innego podejścia do piłki nożnej. Jako trener Manchesteru United mam okazje zwiedzać różne kraje i promować wizję oraz filozofię klubu w pracy z młodzieżą. Man Utd szczyci się tym, że od wielu lat wychował i dał szansę gry w pierwszym zespole wielu młodym graczom. Moja rola podczas takich wyjazdów to zaszczepienie dzieci pasją do piłki nożnej i pielęgnowanie miłości do Klubu, któremu kibicują przez całe życie, często przyjeżdżając na Old Trafford na mecze Premier League lub Ligi Mistrzów. Podczas tego wyjazdu, misją moją, jak i trenerów towarzyszących, było wyłonienie z grupy wcześniej wyselekcjonowanych dzieci, garstkę zawodników wyróżniających się. Zostali oni zaproszeni na wizytę do Manchesteru. Dla takich młodych zawodników samo doświadczenie pracy z trenerami Manchesteru United to często spełnienie najskrytszych marzeń. Widać u nich determinacje do pokazania się z dobrej strony oraz radość z gry. Podczas wizyty w Anglii te dzieci będą miały okazje odwiedzić swoich idoli w ośrodku treningowym w Carrington gdzie wiem, że każdy piłkarz, trener lub manager pierwszego zespołu poświęci im swój czas. Tuż po podpisaniu kontraktu przez Bastiana Schweinstaigera, miałem okazję życzyć mu powodzenia na nowym etapie w jego karierze. To typowe podejście wszystkich pracowników Man Utd, że każdy darzy się szacunkiem niezależnie od statusu i pozycji w klubie. Wartości te były bardzo pielęgnowane przez Sir Alexa Fergusona. Główną atrakcją wizyty będzie oczywiście mecz w Teatrze Marzeń, w którym atmosfera jest jedną z lepszych w całej Wielkiej Brytanii.
Jak prezentują się Chiny pod względem piłkarskiej organizacji? Mówi się o tym, że w ostatnich latach poszły bardzo do przodu.
Pod względem organizacji Chiny starają się gonić Europę, ale szczególnie podpatrują Japonię, z którą bardzo rywalizują i która wyznacza dla nich standardy. Mając okazje pracować w przeszłości z japońskimi zawodnikami, chińska federacja ma przed sobą dużo terenu do nadrobienia. Wszystko idzie jednak w dobrym kierunku i władze zaczęły inwestować spore sumy pieniędzy, żeby tę różnicę jak najszybciej zniwelować. Szacunek należy im się za to, że dostrzegli błędy które popełnili w przeszłości i podjęli pierwsze kroki, aby to naprawić. Wiadomo, że owoce zmian będzie można zaobserwować nie prędzej niż po MŚ w Katarze, ponieważ praca z dziećmi i młodzieżą to wieloletnie projekty. Już sama chęć zatrudniania wysoko wykwalifikowanych trenerów z Anglii i powierzanie im zadania nadzoru zmiany systemu szkolenia i edukacji fizycznej na etapie szkoły podstawowej wywołuje pozytywne emocje wśród lokalnych trenerów. Nakłady finansowe na te przedsięwzięcia sugerują, że federacja piłkarska Chin jest bardzo zdeterminowana, aby piłka nożna rozwijała się w jak najszybszym tempie. Można to zaobserwować śledząc rozgrywki pierwszoligowe w tym kraju i wielkie nazwiska, które oceniają Chiny jako atrakcyjny kierunek i decydują się występować w tej lidze.
Jak można porównać podejście do pracy tamtejszych zawodników w stosunku do europejskiego modelu?
Zawodnikom nie wolno odmówić woli walki i zaangażowania, ale czasami jest to po prostu za mało. Dyscyplina i walka to chyba ich największe zalety. Jak wspomniałem wcześniej, zawodnicy japońscy przewyższają swoich rywali z Chin przygotowaniem fizycznym, które często jest zaniedbywane. Stąd pomysł na zmianę systemy edukacji w szkołach, aby dzieci poświęcały więcej czasu na aktywny rozwój, a mniej przed komputerami i gadżetami, które są bardzo łatwo dostępne w tak dobrze rozwijającym się gospodarczo kraju. Tutejszym zawodnikom brakuje kreatywności i boiskowej wiedzy. Uważam, że pomysł aby europejscy trenerzy wspierali rozwój chętnych do nauki trenerów lokalnych to świetne rozwiązanie, które już powoli Federacja Chińska wdraża w życie.
Zwiedziłeś kilka klubów jako zawodnik. Jak wspominasz ten czas?
Swoją przygodę z piłką zaczynałem bardzo wcześnie w lokalnym klubie w Gdańsku, później w wieku juniora grałem w Arce Gdynia, z której zostałem wykupiony do Młodzieżowej Szkoły Piłkarskiej w Szamotułach. Miałem okazję trenować i rywalizować z wieloma bardzo utalentowanymi chłopakami z całego kraju. Uważam, że trenerzy Andrzej Dawidziuk oraz Bernard Szmyt stworzyli w tej małej miejscowości pod Poznaniem prawdziwą kuźnię piłkarskich talentów. Ze swojego czasu w szkole pamiętam Fabiańskiego, Cieżniaka, Załuskę, Gostomskiego, Pawłowskiego, Fojuta, Rybusa, Mikołajczaka (Radosława, red.), a tuż przed tą erą absolwentem szkoły był Wawrzyniak. To była prawdziwa szkoła życia i pobyt w Szamotułach pozwolił zbudować fundament pod to jakim człowiekiem teraz jestem. Uparty charakter oraz ciągłe problemy z kolanami, które uniemożliwiały mi treningi pokierowały moja karierę piłkarska z dala od Szamotuł. Jako mały dzieciak zawsze byłem zmotywowany, aby odnosić sukcesy i się rozwijać, ale podczas kolejnego ciężkiego wieczoru w internacie w Szamotułach, kiedy zespół trenował, a ja leżałem w bólu, coś we mnie pękło. Jak się okazało, wbrew pozorom nie poddałem się, ale wręcz odwrotnie – sukces w piłce stał się dla mnie obsesją. Jako 17-latek regularnie grałem już w zespołach seniorskich na Pomorzu. Po zakończeniu kontraktu, co zbiegło się również z zakończeniem liceum, postanowiłem spróbować swoich sił w piłce angielskiej. Pamiętam kiedy pewnego dnia w Szamotułach odwiedził nas Jarek Fojut i opowiadał o tym jakie warunki do rozwoju miał w Bolton Wanderers. Od tamtego dnia moim celem była piłkarska Anglia. Moje granie w Anglii skończyło się na czwartym poziomie rozgrywkowym.
Co skłoniło Cię do przejścia „na drugą stronę linii” i zajęcia się szkoleniem?
18-miesięczna przerwa w grze z powodu komplikacji po wypadniętym dysku w odcinku lędźwiowym kręgosłupa zahamowała moje marzenia o grze na najwyższym poziomie. Upartość i wola walki sprawiły, że postanowiłem jeszcze raz poderwać się i zobaczyć co się wydarzy. Postanowiłem wrócić do Polski, aby odbudować się psychicznie i kondycyjnie, ale po półtora roku napotykania kolejnych przeszkód, jedyne co rosło w tempie szalenie szybkim, to nie forma a frustracja. Już podczas rehabilitacji na kontuzje kręgosłupa zdałem sobie sprawę, że być może już niedługo będę musiał zarabiać na życie w inny sposób. Zawsze chciałem być trenerem po zakończeniu kariery. Nie sądziłem, natomiast, że potrwa ona tak krótko.
Opowiedz zatem o swojej pracy trenerskiej w Anglii: jak zaczynałeś?
Podczas jednego z lepszych sezonów jaki rozegrałem w Anglii, zaprzyjaźniłem się z chłopakiem, który był u nas na wypożyczeniu z Hull City. Jego ojciec był wówczas menagerem Akademii w Hull. To był właśnie Billy Russell. Po wyleczeniu kontuzji, w momencie kiedy szukałem nowego klubu, manager akademii pozwolił mi gościnnie trenować z zespołem U21. W jednej z rozmów, bardzo doświadczony człowiek, któremu zawdzięczam to, co mogę dzisiaj robić, uświadomił mi, że warto byłoby zrobić kursy trenerskie. Billy kiedy usłyszał, że wracam do Polski, aby grać, był trochę zawiedziony, ale dał mi odczuć, że mam gdzie wracać. Po powrocie z Polski zaczynałem pomagając trenerowi prowadzącemu w tak zwanych development centres dla piłkarzy, którzy zostali wyłonieni przez skautów jako potencjalni zawodnicy, którym klub chciałby zaoferować kontrakt. Zaczynałem od początku, nikt nie może mi zarzucić, że dostałem wszystko na tacy… W życiu jest tak, że trzeba się znaleźć w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Pojawiła się pozycja trenera w Akademii, którą mi zaoferowano.
Czym konkretnie się teraz zajmujesz? Praca w Hull to nie jedyne zajęcie…
Specjalizuję się w pracy z najmłodszymi w wieku 5-11 lat. Uwielbiam energię i entuzjazm jaki dzieci w tym wieku mają do grania w piłkę. Nauczanie dzieci gry w piłkę poprzez samo granie, to sztuka sama w sobie. Największą radość sprawia kiedy mały gracz nagle zaczyna robić rzeczy na boisku, o których rozmawialiśmy. Praca z maluchami zajmuje bardzo dużo mojego czasu, ale mam również kontakt z zawodnikami w kolejnych etapach rozwoju: 12-16 oraz U18 i U21. Jak już wcześniej wspominałem, regularnie wyjeżdżam na różne projekty z Manchesterem United oraz pracuję też w Akademii Piłkarskiej w College’u. Przez ostatnie dwa lata byłem głównym trenerem i udało nam się zakończyć oba sezony na pierwszym miejscu w lidze. W tym sezonie dołączył do mnie Nick Barmby.
To znana postać…
Znam go osobiście jeszcze z czasów kiedy zaczynałem moją przygodę trenerską, a Nick był wtedy managerem pierwszego zespołu Hull City. Wiele się uczę od Nicka i doświadczenie zdobyte w pracy z kimś, kto był managerem w Championship, a podczas kariery zawodniczej grał dla reprezentacji swojego kraju, występując na dwóch Mistrzostwach Europy, ale również dla Tottenhamu, Liverpoolu, Evertonu, Leeds United, Middlesbourough i Hull City, jest bezcenne. Nick grał dla takich menagerów jak Kevin Keegan, Terry Venables, Sven Goran Erikson, Gerard Houlier, Ossie Ardiles, czy Nigel Pearson, który zbudował podwali pod obecny sukces Leicester City w Premier League. Dzięki pracy z kimś kogo horyzonty sięgają tak daleko, mój warsztat trenerski może tylko zyskać. Praca z drużyną College’u sprawia mi ostatnio najwięcej radości. Praca z zawodnikami w wieku lat 18, gdzie poza rozwojem indywidualnych jednostek, ważny jest również wynik, to duże wyzwanie… Przygotowywanie drużyny na mecz, dobieranie taktyki pod danego przeciwnika, wybieranie kadry meczowej i motywowanie tych, którzy się w niej nie znaleźli, to dla mnie wyzwanie! W tym roku postawiliśmy sobie za cel wygranie ligi po raz trzeci z rzędu, co jeszcze nigdy naszej akademii się nie udało, oraz wygrania pucharu Anglii, w którym doszliśmy już do ćwierćfinału.
Jesteś także mentorem przy The FA. Na czym polega The Football Association’s Coach Mentor Programme?
Tak bardzo jak lubię korzystać z doświadczenia innych trenerów, tak sam lubię pomagać w rozwoju innych. Na początku tego sezonu podjąłem się pracy w roli mentora w Angielskiej Federacji Piłkarskiej. Ma ona bardzo duże plany, co do niedalekiej przyszłości swoich reprezentantów. The FA wkłada bardzo dużo pieniędzy w rozwój piłkarzy i trenerów. Coach Mentor Programme to projekt, który ma za zadanie wspieranie trenerów pracujących w klubach amatorskich. Celem jest ulepszenie metod pracy tych trenerów, co będzie miało bezpośredni wpływ na jakość treningów oraz poziom zaawansowania zawodników. Profesjonalne akademie wyławiają najbardziej utalentowanych graczy właśnie z amatorskich klubów. Jest to więc sposób, aby rozwinąć poziom piłkarski w Anglii na samym szczycie piramidy poprzez pracę u podstaw.
Bliska Polakom na pewno jest Friendly Soccer Academy. Jak wyglądały początki tego klubu? Jakie jest zaangażowanie Polaków i jak odbiera ten projekt środowisko brytyjskie?
Pomysł na stworzenie szkółki piłkarskiej narodził się kiedy uświadomiłem sobie, że w mieście, w którym polskie społeczeństwo jest tak liczne, nie ma wielu dobrze zapowiadających się młodych polskich piłkarzy… Celem FSA jest zmiana nastawienia do sportu i piłki nożnej młodych ludzi. Przez zabawę staramy się zaszczepić miłość do gry, promujemy chęć do ciężkiej pracy i staramy się spełniać potrzeby każdego dziecka, jako indywidualnego projektu. Mamy wielu zapalonych młodych piłkarzy i piłkarki, którym nie brakuje entuzjazmu i chęci do robienia postępów. Widać, że rodzice wspierają rozwój tej wytrwałości u dzieci poprzez regularne przywożenie pociech na zajęcia. Czasem martwi mnie zbyt nadgorliwe podejście rodziców, którzy nie rozumieją, że to są jeszcze dzieci, a rozwój młodych piłkarzy, to długoletni proces. Wiem, że rodzice często chcą dobrze, ale nie zdają sobie sprawy z tego, że skutek może być odwrotny i zbyt duża presja może spowodować, że z takiego malucha ulatuje powietrze, a przygoda z piłką przestaje sprawiać radość.
Dwa lata temu w FSA gościł David Meyler z Hull City. Takie zaangażowanie gwiazd w rozwój dzieci jest czymś codziennym w Anglii?
Nasza świetna relacja z Hull City zdecydowanie ułatwia zorganizowanie takiej wizyty. W erze gdzie wynagrodzenia angielskich piłkarzy rosną w zastraszającym tempie, a gwiazdy Premier League postrzegane są jako nietykalni bogowie, bardzo odświerzające jest zobaczyć, że Ci bogaci, utalentowani, młodzi mężczyźni liczą się z ludźmi, którzy chodzą na mecze, aby ich dopingować i po części płacą ich wynagrodzenie. Polskie dzieci z Hull gościły już u siebie Davida Meylera i Liama Roseniora, a w tym sezonie odwiedził nas Adama Diomande, król strzelców z ligi Norweskiej z zeszłego sezonu. Dla naszych dzieci jest to wspaniała okazja, aby spotkać ich idoli, ale również porozmawiać i zapytać o poradę w osiągnięciu sukcesu. Poprzez takie spotkania chcę motywować dzieci do zaangażowania we własny rozwój. Historie i rozmowy z zawodnikami są moim zdaniem bardzo inspirujące dla małych graczy.
Angielski Związek Piłkarzy (PFA) istnieje już 118 lat. Czy piłkarze odczuwają ich pomoc?
Kiedy zmagałem się z kontuzją pleców i nie było dla mnie, tzw. światełka w tunelu, ponieważ kontrakt w klubie dobiegł końca, pomoc jaką otrzymałem była bezcenna. Podczas kontuzji zaproponowali mi zrobienie kursów, które ich zdaniem pomogłyby mi w życiu po zakończeniu kariery zawodniczej. Poza licencjami trenerskimi, dzięki wsparciu PFA ukończyłem również 2 kursy na trenera personalnego. Poza tym PFA oferuje wiele innych ofert, które pomagają piłkarzom kończącym kariery w podjęciu kolejnych kroków na nowej drodze życia, np. pomoc w pisaniu CV i aplikowaniu o pracę, jak również pomoc medyczną.
Jak zatem wspominasz swój kontakt z PZP sprzed lat, gry żyłeś piłką w Polsce?
PZP wspominam bardzo pozytywnie. Osoba, która prowadziła moja sprawę, podchodziła do swoich obowiązków bardzo profesjonalnie i rzetelnie wywiązywała się z planu działania, jaki wspólnie sobie ustaliliśmy. Dobra robota ze strony pracowników PZP sprawiła, że odzyskałem należne mi pieniądze, które winny był mi klub.
Walczymy o wiele spraw, w tym o możliwość podpisywania umów o pracę dla piłkarzy. Póki co, nie jest to wymóg prawny w Polsce…
Uważam, że piłkarz z kontraktem, który musi być uhonorowany, to podstawa. Wtedy zawodnik może się skupić na swojej pracy, czyli graniu i trenowaniu. Myślenie o tym, co się stanie, gdy klub nie wypłaci pieniędzy, a rodzina nie będzie miała środków do życia nie zapewnia piłkarzowi komfortu psychicznego. Odciąganie składek emerytalnych czy też ubezpieczenie zdrowotne, to tylko podstawowe korzyści po podpisaniu kontraktu o pracę. Im szybciej zostanie to zmienione, tym lepiej dla poziomu jaki prezentować będą zawodnicy w polskich ligach.
Na ile czujesz, że warunki do pracy i treningów w Polsce polepszyły się od czasu Twojego wyjazdu?
Trudno jest mi obiektywnie porównać warunki panujące w Polsce, do tych których doświadczyłem ja sam, ponieważ ostatni raz w Polsce byłem 3 lata temu. Podczas mojej ostatniej wizyty w kraju, miałem okazje spotkać się z trenerami z Lechii Gdańsk oraz Arki Gdynia i rzeczy, o których mówili, tzn. zmiany w systemach szkolenia młodzieży, miały sens. Pozwolę sobie jednak użyć tutaj małego porównania: jeszcze żaden niemowlak nie zaczął biegać, zanim nauczył się raczkować, a potem chodzić… Poza studiowaniem własnego podwórka piłkarskiego na wyspach, miałem okazję podpatrzeć jak systemy szkolenia wyglądają w Portugalii, Holandii, czy Włoszech, odwiedzając potentatów w szkoleniu młodzieży w tych krajach: Benfica Lizbona, Feyenoord Rotterdam, Internazionale oraz AC Milan. Powiedziałbym, że te kluby już ,,biegają” jeśli chodzi o wizję, doświadczenie i organizację w pracy z młodymi piłkarzami, a w Polsce dopiero raczkujemy, ale rozmawiam ze znajomymi trenerami w Polsce i wiem, że jest wiele ambitnych jednostek, które chcą, aby polska piłka rozwijała się jak najszybciej. To świadczy o tym że na pewno za parę lat będzie dużo lepiej.
Zdaje się, że w Twoje ślady poszedł też Twój brat, Mikołaj?
Mikołaj znalazł nową pasję w życiu. Chciałby zajmować się przygotowaniem motorycznym oraz fizykoterapią. Obecnie studiuje na uniwersytecie w Debry i odbywa staż w Derby County. Jest bardzo pracowity i poświęca się temu co robi, z czego jestem bardzo dumny i wiem, że spokojnie będzie osiągał swoje cele.
rozmawiał Daniel Archetka