Jak poinformowała FIFPro, Mateusz Piątkowski jest odsunięty od treningów z drużyną APOEL-u i musi znosić poniżenia ze strony klubu. Problemy polskiego napastnika zaczęły się odkąd odmówił wypożyczenia do jednego z cypryjskich zespołów.
Mateusz Piątkowski jest zawodnikiem APOEL FC od lipca 2015, do którego przeszedł na zasadzie wolnego transferu z Jagiellonii Białystok. Pobytu w ekstraklasowym klubie nie wspomina zbyt dobrze. Pomimo najlepszych statystyk strzeleckich (14 goli w 24 meczach) od kwietnia przestał pojawiać się w składzie i zmuszony był do treningów w rezerwach. Przechodząc na Cypr miał nadzieję, że odżyje piłkarsko.
APOEL z Polakiem w składzie został po raz kolejny mistrzem kraju, a Piątkowski wystąpił łącznie w 22 meczach. Przed kolejnym sezonem napastnik usłyszał jednak, że nie znajdzie się dla niego miejsce w składzie. Piątkowski zaproponował, aby rozwiązać ważny jeszcze rok kontrakt, rezygnując z części należnych mu pieniędzy. Klub nie wyraził jednak zgody i nakazał mu wypożyczenie do jednego z prowincjonalnych klubów. Mateusz, który słyszał nieprzychylne opinie o proponowanym miejscu, odmówił. Podobno pojawiła się oferta transferu czasowego do innej drużyny, która miałaby pokrywać większość pensji zawodnika. Tutaj z kolei APOEL postawił veto.
Od tego momentu zawodnik przestał trenować wspólnie z drużyną. Wręcz zakazano mu wstępu na zajęcia. Jak poinformowało FIFPro, każdego wieczora Piątkowski musi dzwonić do klubu i pytać o to czy i kiedy odbędzie się następny trening. Sesje, trwające około 45 minut, polegają na przebieżkach lub jeździe na rowerku treningowym. W pierwszych dniach nowego reżimu treningowego miano oblewać napastnika wodą ze zraszaczy, ustawionych akurat na czas jego „zajęć”.
W klubie bardzo szybko zareagowano na publikację FIFPro i wystosowano oświadczenie: „APOEL w pełni wywiązuje się z warunków kontraktu i przestrzega międzynarodowych regulacji. Treść publikacji FIFPro jest badana przez prawników przed podjęciem odpowiednim kroków”. Jeśli doniesienia Federacji okażą się prawdziwe, oświadczenia i tłumaczenia klubu będzie można włożyć między bajki.
Sprawę już bada szczegółowo PASP, czyli cypryjski związek piłkarzy zawodowych. Jak udało nam się ustalić, APOEL działa bardzo ostrożnie i przy każdej próbie wejścia na trening kogoś z zewnątrz, przy Piątkowskim pojawia się kilku trenerów. Próby jakiejkolwiek rejestracji treningów są natomiast surowo zabronione.
Interesy zawodnika reprezentuje prawnik Marcin Kwiecień. Adwokat powiedział, że jego klient czuje się w klubie jak „niechciany śmieć” i nie ma komfortu profesjonalnej pracy. Podobno piłkarzowi odmówiono korzystania z klubowego parkingu oraz usług fizjoterapeuty, od którego miał usłyszeć, że nie jest on „jego maserem”. O każdy drobiazg zawodnik musi indywidualnie prosić, chociażby o ręcznik czy znacznik treningowy. Wielkim obciążeniem psychicznym jest też izolowanie go od reszty drużyny. Tradycją w APOEL-u było, że nawet zawodnicy nie mieszczący się w meczowej „osiemnastce” przebywają z drużyną przed meczem, a potem oglądają wspólnie spotkanie na telewizorach w klubowych pomieszczeniach. Piątkowski, wraz z innym piłkarzem, jest natomiast odsyłany na trybuny, gdzie musi wysłuchiwać szykan ze strony kibiców, dla których przedstawiany jest jako „turysta i leser”.
Podobną sytuację mieli do niedawna Semir Stilić i Valdomiro Lameira. Ich w klubie już nie ma, jednak nie chcą zabierać głosu w sprawie. Dla nich koszmar się już skończył.
Sprawa jest bardzo delikatna i pieczołowicie badana przez PASP i FIFPro.
Kilka miesięcy temu głośno było w Polsce o nękaniu piłkarzy przez rodzime kluby. Poprzez kampanię #KOKOSmash przybliżaliśmy opinii publicznej sytuację ciemiężonych zawodników, którzy trafiali do tak zwanych „klubów kokosa”. Wielu piłkarzy wsparło akcję, okazując solidarność z pokrzywdzonymi. Wśród tych, którzy sami doświadczyli tego bólu był też Piątkowski. Rozbijając symbolicznie kokosa sam chyba nie przypuszczał, że historia powtórzy się tak szybko…