Matko Perdijić był najbardziej doświadczonym i najlepiej rozpoznawalnym uczestnikiem zgrupowania i turnieju dla piłkarzy bez kontraktów. Był to dla niego już drugi taki obóz. Przed rokiem wyjechał z drużyną Polskiego Związku Piłkarzy na turniej finałowy rozgrywany w Holandii, gdzie zaprezentował się korzystnie i mógł korzystać z komfortu, jakim były regularne treningi pod okiem fachowców. Po turnieju podpisał kontakt z pierwszoligowym Zagłębiem Sosnowiec. Teraz znów został bez klubu i nie wahał się długo – zadzwonił do nas i zgłosił swój akces w zgrupowaniu. Jak mu poszło tym razem?
Na zgrupowaniu w ośrodku KS Gosław w Wodzisławiu Śląskim stawiło się 18 piłkarzy, którzy pod okiem sztabu trenera Piotra Sowisza mieli wspólnie przygotowywać się do FIFPro Tournament 2016, który w tym roku odbywał się w czeskich Kunicach. Kadra szkoleniowa była dobrze znana Matko i kilku kolegom, którzy po raz drugi znaleźli się w kadrze piłkarzy bez kontraktów. – Pod okiem sztabu trenera Sowisza byliśmy naprawdę dobrze przygotowani, treningi były profesjonalne i urozmaicone. To fachowcy – podkreślił Matko, choć zaraz dodał. – Oczywiście, że dobrze byłoby, gdyby obóz trwał dłużej. Inne reprezentacje miały ten komfort, by móc się zgrać, ale i tak, biorąc pod uwagę okoliczności, wyszło to fajnie.
A jak wyszło? Po trzech dniach intensywnych treningów i sparingu z Odrą Wodzisław Śląski, drużyna była gotowa, by wyruszyć na międzynarodowy turniej. Zgrupowanie było krótkie, ale piłkarzom nie brakowało niczego. – Śmiało mogę powiedzieć, że wszystko było bardzo dobrze przygotowane ze strony PZP. Choć już rok temu było dobrze, zrobiliście postęp – wyliczał Chorwat.
W pierwszym meczu zespół PZP zmierzył się z drużyną AFE z Hiszpanii. Wynik 0:5 mógłby sugerować zdecydowaną dominację rywali, ale dla Matko rezultat nie oddał przebiegu spotkania. – Wynik meczu z Hiszpanią był trochę niesprawiedliwy… Byli lepsi, ale nie tak dobrzy, jak Ci zawodnicy sprzed roku (wtedy przegraliśmy 0-4, przyp. red.). Przegrana była jednak dość brutalna.
Czasu na regenerację nie było zbyt wiele, gdyż już następnego dnia miał się odbyć mecz o 3. miejsce przeciwko Portugalii. Zawodnicy zdołali jednak zapomnieć o niepowodzeniu i przystąpili do kolejnego spotkania z nowymi siłami. – Portugalczycy nie byli już tak groźni jak Hiszpanie, choć to też dobrzy zawodnicy. Tutaj zwycięstwo było już dużo bardziej miarodajne, w pierwszej połowie na nic im nie pozwoliliśmy.
Polacy wygrali to spotkanie 2-1 po bramkach Michała Strzałkowskiego i Wiktora Płanety. Perdijić wszedł na boisko po przerwie i choć raz był zmuszony wyjąć piłkę z siatki, bardzo dobrze zachował się przy rzucie karnym dla rywala. – Obroniłem karnego, ale co tu o nim mówić… Obroniłem, udało się, fajnie – podsumował skromnie.
Na turniej przyszło wielu obserwatorów, choć zdecydowaną większość stanowili skauci i agenci z Czech. Na nieszczęście polskich piłkarzy, większym zainteresowaniem cieszył się przegrany mecz z Hiszpanią, w którym nie było dane zaprezentować umiejętności czysto piłkarskich. – Podobno nie było wielu obserwatorów z Polski, a to wielka szkoda. Nie skupiałem się na tym jednak. Z boiska tego i tak nie widać, a ja byłem tam, by dobrze zagrać. To był mój cel.
Dla Perdijicia, jak i dla pozostałych uczestników obozu i turnieju, głównym celem było zwiększenie swoich szans na znalezienie nowego klubu, poprzez zachowanie formy sportowej i zmierzenie się w międzynarodowym towarzystwie. – Rok temu też grałem w Turnieju FIFPro, znalazłem po nim klub. Teraz czekam na kolejną ofertę – podsumował bramkarz.